Wojna o pasztecik z kapustą

     

Bitwa o pasztecik z kapustą.

 

Tak to już w życiu bywa że wojny domowe wybuchają o błahostki.

Tym małym okruchem niezgody który poróżnił domowników tej pamiętnej soboty był pasztecik z kapustą.

Tak, tak moi drodzy coś tak zwyczajnego jak  pasztecik z kapustą może wywołać  trzęsienie ziemi i obudzić w każdym siły niszczycielskie o mocy huraganu.

Ale jak to było już opowiadam.

Rzecz cała rozegrała się o nie pierwszy lepszy pasztecik z  kapustą tylko o ten z Nowej Piekarni z Łukowa.

Cała rodzina Kopińskich raz w tygodniu kupowała dziesięć sztuk tego przysmaku – przynajmniej po dwa na głowę.

I nagle zupełnie niespodziewanie okazało się że  najmłodszy członek rodziny to znaczy młodzieniec o wdzięcznym imieniu Ignaś w piątkowy poranek udawszy się do kuchni w celu skonsumowania drugiej sztuki pasztecika z kapustą który mu przysługiwał ze zdumieniem odkrył że koszyczek w którym leżały jest pusty!

Ignaś z początku się zdumiał, ponieważ pamiętał dokładnie że zjadł tylko jeden pasztecik który mu przysługiwał, a kiedy ostatni raz zaglądał do koszyczka wciąż były tam dwie sztuki!

Powoli do kuchni schodzili się pozostali domownicy, obie starsze siostry Ignasia Tosia pieszczotliwie nazywana Liską ze względu na rudy kolor włosów, i najstarsza Weronika  która pewnie nie zaakceptowała by żadnego przydomku.

Ani jedna z sióstr nie przyznawała się do posiadania wiedzy na temat pasztecika który wyparował.

Mama zdenerwowała się nawet trochę na Ignasia że pewnie sam pasztecik zjadł i po prostu nie pamięta.

Chłopiec miał już łzy w oczach z nerwów bo na pasztecik z kapustą miał wyjątkową ochotę, a poza tym przecież na sto procent był pewny że swojego przydziału jeszcze nie zjadł!

Sytuacja rozwiązała się dopiero popołudniu gdy wrócił tata z pracy i przyznał się że to on wcześnie rano jeszcze zaspany pasztecik wziął zapominając że to już  ponadprogramowa dla niego sztuka i wyszedł do pracy.

Niestety nim to wyjaśnienie padło młody Ignaś, jego dwie starsze  siostry i poirytowana dziwaczną sytuacją mama przez cały dzień chodzili skwaszeni.

Tata jednak honorowo pojechał do piekarni i przywiózł całe opakowanie pasztecików z kapustą by sytuację załagodzić.

Ostatecznie więc sobotnie popołudnie zostało uratowane.

 

Komentarze