Na dworze coraz więcej słońca, wzrasta temperatura głównie w dzień i wychylają się pierwsze wiosenne kwiaty. Czas na porządki w ogrodzie, grabimy liście, wycinamy stare pędy w krzewach, podcinam podsychające gałęzie. Po tych pracach często dopisuje apetyt i czasem coś by się przegryzło przed obiadem lub na wczesną kolację. Pomyślałem o zrobieniu chałki, którą zawsze można z masełkiem lub dżemem zjeść na taką okazję. Przystąpiłem do pracy z lękiem bo to ciasto drożdżowe, którego zawsze się bałem. Stosowanie drożdży to wciąż „wyższa sztuka wypieków” i dość kłopotliwa ze względu na duże wymagania tych grzybów. Drożdże przecież potrzebują do życia takich warunków jak ludzie - a więc wody, powietrza, ciepła i pokarmu czyli cukru. W odpowiednim środowisku drożdże szybko się rozmnażają i przekształcają cukier w alkohol i dwutlenek węgla czyli powodują proces fermentacji alkoholowej. W czasie tego procesu w cieście tworzy się wiele pęcherzyków, dzięki czemu staje się o i porowate i powiększa swoją objętość - mówimy, że ciasto wyrosło. Przez energiczne wyrabianie ciasta wprowadzany powietrze i dzięki temu ciasto będzie pulchne i lekkie. Ale to wszystko nie jest takie proste, w każdym razie z duszą na ramieniu przygotowałem; pół kilograma mąki, trzydzieści gram drożdży, ćwierć litra mleka, sześćdziesiąt gram masła rozpuszczonego, sześćdziesiąt gram cukru, dwa jajka, jedną łyżeczkę soli, żółtko do smarowania i płatki migdałowe do posypania. Wiem że aby ciasto drożdżowe udało się wszystkie jego składniki muszą mieć pokojową temperaturę, dlatego trzeba wcześniej wyjąć z lodówki mleko, jajka i masło. Mąkę przesiałem do miski w środku
we wgłębienie wkruszyłem drożdże i wlałem letnie mleko. Ten rozczyn oprószyłem mąką i postanowiłem w ciepłym miejscu w kuchni na około piętnaście minut, aż do pojawienia się pęknięć. Jajka, masło i cukier dodałem do rozczyn i wymieszałem drewnianą łyżką. Wszystkie składniki dobrze wymieszałem. No i trzeba teraz wygniatać ciasto aż stanie się miękkie a ręce zabolą. Ciasto odkleja się od ręki - no to można uformować kulę i znowu do miski przykryć ściereczką i postawić na około trzydzieści minut. Ciasto rośnie a ja nagrzałem piekarnik do temperatury dwieście stopni i natłuściłem blachę do pieczenia. Na stolnicy podzieliłem ciasto na trzy części. Z każdej uformowałem wałek i zaplotłem zaczynajac od środka. Końce zacisnąłem, a potem z drugiej strony to samo. Upleciona chałka wyłożona została na blachę. Żółtkiem roztrzepanym z wodą posmarowałem ciasto a potem posypałem płatkami migdałowymi wymieszanymi z cukrem rozpuszczonym w wodzie. Pozostawiłem jeszcze kilkanaście minut do wyrośnięcia. Piekłem trzydzieści pięć minut w piekarniku. Okazała się pyszna a dodatkowym plusem bym cudowny zapach który rozszedł się po całym mieszkaniu smak wynagrodził mi całą pracę i precyzyjne przygotowanie. Była tak dobra, prawie jak drożdżówka z jagodami z Nowej piekarni z Łukowa
Komentarze
Prześlij komentarz