Plan podróży z bułką rumianą i plecionką z makiem

Postanowiłem pojechać do Lublina a skłoniły mnie do tego podróży sprawy rodzinne. Mój wnuczek nawet ucieszył się z tego powodu ponieważ zamówił u dziadka plecionkę z makiem i bułkę rumianą. Ja z chęcią mi obiecałem że przywiozę te specjały z Nowej Piekarni w Łukowie, sam natomiast obiecałem odwiedzić stare Miasto i restauracje Czarcia Łapa. Jestem ciekaw jakie specjały teraz tam wprowadzono sam jej am myśle o kawiarni prawie sąsiadującej z Czarcią Łapą gdzie podawana jest najlepsza kasa ze znakomitą tartą cytrynową i stefanką tortową. No po prostu cymes. I tak powinien nazywać się ten lokal. W myślach już spaceruję po tym pięknym starym mieście które straszyło swym zaniedbaniem w czasach mojej młodości - czyli w latach sześćdziesiątych. Wtedy tylko marzyliśmy by starówka odzyskała taką urodę i by tętniła życiem ze swoimi sklepikami, barami i restauracjami no i spełniło się. Dziś to kolorowa tętniąca życiem pełna turystów, ulubiona przez mieszkańców dzielnica miasta. Moje rozmyślania przerywa wnuczek. Dziadku: prosi ale przed wyjazdem ugotujesz jakiś pyszny pożegnalny obiad z deserkiem, oczywiście mówię tylko pozwól coś wymyślę. I wymyśliłem. Szukałem dość prostych przepisów. Na rozgrzewkę - zupa selerowa. Jeden średni seler włoszczyzna, oliwa, szczypta soli, szczypta imbiru. Umyty i obrany seler, włoszczyznę, cebule pokroiłem w kostki. Gotowałem pod przykryciem w dwóch litrach wody z dodatkiem dwóch łyżeczek oliwy aż warzywa będą miękkie, po czym zmiksowałem wszystko. Doprawiłem do smaku solą i imbirem i najprostsza zupa gotowa. Zupę podałem z drobnymi kluseczkami. Drugie danie również nie wymagało dużego nakładu pracy. Miałem fasolkę szparagową, pomidory z warzywami. Fasolę podgotowałem dodałem pokrojone pomidory, filet umyłem, obsuszyłem, obrany czosnek podsmażyłem na oliwie. Dodałem rybę, którą smażyłem kilka minut z każdej strony, dodałem podgotowaną fasolkę, pomidory, poddusiłem kilka minut. Doprawiłem sokiem z cytryny i oregano. Danie posypałem pietruszką i podałem z żytnim razowym pieczywem. No dobrze, ale deserek? Ponieważ miałem zapas gotowych babeczek a w spiżarni masę krówkową - szybko napełniłem nią babeczki, ubiłem śmietanę i dodałem po łyżeczce na środek babeczki i posypałem kakao i płatkami migdałowymi. Deser gotowy, chociaż mama Antosia patrzyła niezadowolona, że to sztuczny produkt. No ale raz na jakiś czas można. Następny zrobimy samodzielnie. Wnuczek obiecał, że będzie dziadkowi pomagał. Tylko, żebym nie zapomniał o obiecanych smakołykach z Łukowa. Oczywiście obiecałem, ciesząc się na stefankę tortową ze znakomitą kawą.  

Komentarze