Cudowne paszteciki z kapustą.

 Wiesiek był chory. Zakatarzony nos wydawał się wielki, nieobecny i jakiś taki bufoniasty. Gardło sprawiało ból, podobny do dotknięcia kaktusa peruwiańskiego.  Co najgorsze doskwierał mu brak apetytu. Zarzucił poranny zwyczaj kupowania drożdżówek z marmoladą w pobliskiej Nowej Piekarni z Łukowa.  To było prawdziwą mordęgą, nie tylko dla samego Wieśka, ale także dla żony, która kochała wspólne śniadania z drożdżówką z marmoladą w roli głównej.

Kochała też,  upitrasić co nieco dla Wieśka. To paszteciki z kapustą, to pyzy ziemniaczane z mięsem. Kuchenne wariacje były jej pasją a Wiesiek doskonale nadawał sens jej kulinarnym arcydziełom Zajadał ze smakiem wszystko co żona wypiekła, ugotowała, usmażyła tudzież innym sposobem wytworzyła.

Teraz, jednak nadszedł czas łaknącej posuchy i leżał w łóżku z głową obolałą i pociągającym nosem pełen goryczy i zniechęcenia. Żona dwoiła się i troiła proponując cudeńka. Nawet uwielbiane przez Wieśka kanapki z chleba przyszłości z Nowej Piekarni z Łukowa poszły w odstawkę. Minęło kilka dni i postanowiła podjąć kolejną próbę. Przykucnęła nieśmiało przy jego boku i z proszącą minką dzierżąc talerz pasztecików z kapustą, zachęcała by skosztował choć jednego. Paszteciki z kapustą uśmiechały się przymilnie do Wieśka i kusiły swymi rumianymi brzuszkami i apetyczną wonią pysznego nadzienia. Zdawały się szeptać: chrupnij mnie a poczujesz się lepiej.

Tak też się stało, Wiesiek widząc strapioną twarz żonki, oczarowany widokiem pasztecików z kapustą w towarzystwie gorącego barszczyku nie chciał martwić bardziej żony, chrupnął dwa paszteciki. O glorio! Poczuł się znacznie lepiej. Pokrzepiony, poczuł przyjemne ciepło rozpływające się po ciele. Objął czulę żonę i oznajmił z powagą Te paszteciki z kapustą robią cuda! 

Komentarze