Dalsza droga wiodła do Sopotu. Malowniczą drogą wzdłuż Bałtyku wjeżdżamy do słynnego kurortu. Uliczkami z zabudową wypoczynkową, pełną starych willi i pasjonatów wybraliśmy się na molo - słynne w Europie ze swej długości, gdzie przybijają nawet starymi pasażerskie. Molo tętni życiem w dnie i nawet nocami. Pięknie otoczone plażami i licznymi lokalami gastronomicznym stanowi atrakcje. Grupa nasza rozeszła się cześć osób zeszła na plażę, cześć do galerii oferujących pamiątki, byli tez tacy którzy odpoczywali na ławkach mola, a ja z kolegą wybrałem się do kawiarni przyległej do plaży. I tu okazało się że do kawy mamy wspaniały wybór ciast i ciasteczek. Rożki francuskie, kusił sernik z rodzynkami, pączki tofii i torty. Wybraliśmy rożki francuskie i porcję tortu miś - bardzo smakowite delicje wprawiły nas w świetne humory. Zmęczeni zwiedzaniem wstąpiło. Morska bryza orzeźwiała i zachęcała do dalszej wyprawy. Dotarliśmy na półwysep helski. Hel jest oblany z 2 stron i otoczony bujnym lasem. Panuje tu wyjątkowy klimat, dużo ładniejszy niż na stałym lądzie. Promenadę nadmorską wyremontowaną przed kilkoma laty dochodzimy do latarni Helskiej. Z niej roztacza się rozległa panorama na Zatokę Gdańską i mierzeje Helską i pełne morze. Wracamy do portu skąd ruszają statki w rejsy turystyczne. Ostatnim wodolotem wracamy zatoką do Gdańska po drodze mijając Westerplatte. Niestety zabrało nam czasu by zwiedzić dokładnie Juratę i odwiedzić domek Marii Jasnorzewskiej Pawlikowskiej, miejsce wypoczynku jej rodziny jak tez dom Żeromskiego. Postanawiamy powrócić tu samochodowym szlakiem historii militarnej kaszub z drugiej wojny - odwiedzając Władysławowo, Jastarnie, fortyfikacje zapomniane i często miejsca niedoceniane. Do Gdańska wpłynęliśmy do portu na brzegi Motławy. Stąd już pieszo do autobusu linii 112, który zawiózł nas już na wyspę Sobieszewską. A tam krążącym po wyspie autobusem dojechaliśmy do ośrodka właśnie na kolację. Były wyśmienite pierogi z mięsem na ciepło i kapuśniaki.
Komentarze
Prześlij komentarz