Dzisiaj natomiast chciałam państwu
zaproponować bardzo zdrowy i dobry w smaku chleb z sokiem marchewkowym. Pewnie
nie często taki chlebek robicie? A szkoda! Bo jest bardzo smaczny. Spróbuję krótko i zwięźle przybliżyć Wam wartości odżywcze tego soku marchewkowego,
który do tego chlebka trzeba będzie zużyć. Na pewno doskonale o tym
wiecie, że marchewki to jedne z
najczęściej konsumowanych warzyw na świecie. Składają się z Beta-karotenu : Składnik ten sprawia, że marchewka jest pomarańczowa. Co
więcej, ma wiele zdrowych
rozpuszczalnych składników. W naszym organizmie wątroba przekształca
beta-karoten w witaminę A. Pigment ten to także potężny przeciwutleniacz, który
wiąże szkodliwe molekuły, dzięki czemu stają się one niegroźne.
Witamina A w tym warzywie
sprzyja rozwojowi kości, zdrowiu
uzębienia i zmniejsza ryzyko problemów naczyniowo-krążeniowych. Dobrze wpływa
na zdrowie komórek, pomaga zwalczać ciału infekcje, a także obniża ciśnienie
krwi. Pomaga organizmowi reperować komórki zniszczone przez zanieczyszczenia
lub kontakt z chemicznymi substancjami. Marchewka to prawdziwy produkt
piękności. Doda blasku Twoim włosom. W sposób naturalny wzmocni twoje paznokcie.
Ochroni siatkówkę oka i również w sposób naturalny zapobiegnie pojawieniu się jaskry u starszych osób.
Dlatego sok marchwiowy zaleca się pacjentom, którzy cierpią na zaburzenia
widzenia.
Zawiera jeszcze Alfa
karoten: Ten składnik odżywczy
przyczynia się do wydłużenia życia. I zapobiega także nowotworowi płuc, a jego
tłuszcze są rozpuszczalne.
Pewnie dobrze znasz działanie i wartości tego łatwo
dostępnego warzywa. Ale czy często go spożywasz? Zadbaj o siebie i wprowadź
marchew do swojego jadłospisu.
My tę drogocenną marchew spróbujemy dodać teraz do chleba,
żeby wzmocnić walory smakowe i sprawić, że będzie smaczny i zdrowy. Jeśli
lubisz domowe wypieki to spróbuj chleba z sokiem marchewkowym na Święta.
Chleb z
sokiem marchewkowym.
Składniki:
- 1,5 szklanki mąki pszennej,
- 1 szklanka mąki żytniej,
- 4 łyżki oleju,
- 1,5 łyżeczki soli,
- - 1 szklanka soku z marchwi,
- 1/3 kostki drożdży,
- Pestki dyni,
- masło i bułka tarta do formy.
Sposób
wykonania:
Rozpuszczamy drożdże
w 1/4 szklance ciepłej wody. W misce mieszamy 1 szklankę mąki pszennej z żytnią
i dodajemy drożdże, sól, sok z marchwi i olej.
Wyrabiamy ciasto, stopniowo dodając pozostałą mąkę pszenną,
aby ciasto nie było klejące. Odstawiamy na pół godziny w ciepłe miejsce do
wyrośnięcia.
Wykładamy ciasto do wysmarowanej masłem i posypanej bułką
tartą formy - keksówki. Odstawiamy na kolejne pół godziny.
Piekarnik rozgrzewamy do temp. 180 stopni. Chleb pieczemy
około 25-30 minut, aż skórka się zrumieni. Potem studzimy na kratce.
Smacznego : )
Pozostały
tylko wspomnienia…
Tuż przed Świętami Wielkanocnymi w moim domu rodzinnym
panował wzmożony ruch. Moi rodzice pracowicie starali się przygotować do tego
święta. Mój tata z mamą piekli chleb i
ciasta, a także starali się sami przygotowywać wędliny. Mieliśmy swojską bardzo
smaczną kiełbasę, pyszny pasztet i pieczone mięsa. Najpierw trzeba było
jednak przy pomocy sąsiadów zabić
świnkę, żeby takie wyroby mogły powstać. W wielką sobotę rano mama sama wkładała do koszyka artykuły
spożywcze, które potem zanosiłam sama do święcenia. Do koszyczka wkładała
baranka - jako symbol zmartwychwstałego Chrystusa. Jajka – jako symbol
rodzącego się życia. Chrzan – jako symbol siły. Wędlinę – jako symbol płodności
i dostatku. Ser – jako symbol zdrowia dla zwierząt hodowlanych. Sól – jako
symbol oczyszczenia od złego. Ciasto – jako symbol wszechstronnych
umiejętności. Chleb wkładano w trosce, żeby go nigdy nie zabrakło w tej
rodzinie na stole. Mieliśmy w koszyczku kilka pisanek kolorowych, jednego
pomarańcza i masło. Wszystko to ładnie ubrane bukszpanem i przykryte białą
serwetką w kolorowe wielkanocne wzory.
Na drugi dzień po rezurekcji mama szykowała świąteczne
śniadanie. Na białym obrusie kładła białego baranka, który stał wśród zielonej
rzeżuchy. I podawała nam jajka z kiełbasą i białym barszczem, albo żurkiem.
Dzieliliśmy się święconym jajkiem. Jak
dobrze wiecie jajka są bardzo smaczne, ale zawierają aż ok. 200 mg.
Cholesterolu, w żółtku. Ze względu na
zawartą w nim lecytynę wchłanianie cholesterolu do krwi jest znacznie
utrudnione. Dlatego nie warto aż tak się tym stresować i można raz na rok we Święta zjeść trochę więcej jajek. Tłuszcze zaś w jajku dobrze regulują
pracę wątroby. To jajko wielkanocne dostarczy Wam też łatwo przyswajalne, pełnowartościowe
białko, witaminy z grupy B, kwas foliowy, selen, wapń, cynk oraz żelazo, a
także w żółtku dużą zawartość luteiny,
która jest bardzo pomocna na oczy. Pamiętaj, że gotowane ponad 7 minut, traci
50% wartości odżywczych. Dlatego od czasu do czasu można zjeść jajko na miękko
gotując je tylko od 2 do 4 minut.
Do jajek na twardo z majonezem, wędzonych mięs i pysznego swojskiego chleba jedliśmy też
rzeżuchę, która zawierała w sobie bardzo
cenne witaminy i składniki mineralne: Witaminę C, która ułatwiała wchłanianie żelaza z jajek. A i beta-karoten
wzmacniał naczynia krwionośne. Glikozyd
izosiarkocyjanowy poprawiał nam stan
włosów, skóry i paznokci. Magnez i kwas foliowy wspierał układ nerwowy. Chrom
obniżał stężenie glukozy we krwi. Rzeżucha która rosła w ziemi, dostarczała
nam też jodu potrzebnego chorym na tarczycę. A budującego kości wapnia miała niewiele
mniej niż orzech laskowy – jako rekordzista wśród roślin.
Do smacznych jajek,
pieczonych mięs i wędlin, a zwłaszcza swojskiego boczku jedliśmy zdrowy chrzan,
który na jesieni można było wykopać w polu. To warzywo zawierało nie tylko
wiele potrzebnych nam mikroelementów takich jak: wapń, siarkę, krzem czy fosfor
i to w znacznych ilościach, ale także olejki eteryczne i substancje bioaktywne.
Dzięki temu miał silne właściwości antybakteryjne, oraz antywirusowe i wspierał
wtedy naszą odporność nie gorzej niż
witamina C. Skutecznie przetykał nos,
leczył katar i zatoki. Miał działanie przeciwzapalne i przeciwreumatyczne.
Poprawiał też trawienie i przemianę materii. I, co warte uwagi, dawał nam też
poczucie sytości, dzięki czemu łatwiej mogliśmy
poskromić apetyt przy stole.
Mama jeszcze kładła na stole upieczone przez siebie ciasta.
Najczęściej proponowała nam sernik z rodzynkami i makowiec. A moja siostra
robiła pyszną napoleonkę. Po ścisłym
poście jaki odprawialiśmy bardzo przyjemnie było najeść się bezkarnie do syta.
Na drugi dzień był lany poniedziałek. Wybierałam się z
koleżankami razem rano do kościoła na Mszę. Starałyśmy się jechać autobusem, bo
wiedziałyśmy jakie przyjemności po drodze mogą nas spotkać. Po Mszy Świętej nie
było w rozkładzie autobusu, więc
wracałyśmy pieszo. Często musiałyśmy uciekać przed zaczajonymi kolegami, którzy
czekali za zakrętem z napełnionymi wiaderkami wody. Potem zlane wodą biegłyśmy
szybko do domu, żeby opowiedzieć rodzicom o przygodzie, która nam się
przytrafiła. Takie polskie zwyczaje są u nas i staramy się aby z dziada i
pradziada były kultywowane. I co zrobić. W Portugalii lanego poniedziałku nie
ma. A my lany poniedziałek mamy…
Komentarze
Prześlij komentarz