Chociaż minęło od
tego czasu bardzo dużo lat, to ja muszę
przyznać, że do tej pory nie potrafię zapomnieć smaku chleba, który jadłam na
Oazie w Istebnej. Na te rekolekcje pojechałam razem z Halinką, która była
całkowicie niewidoma. Młodzież z Istebnej była z okolic Śląska, tylko my dwie
byłyśmy z Warszawy. Bardzo ciekawych i dobrych ludzi tam poznałam i dużo się
nauczyłam. Potem przez wiele lat korespondowałam z niektórymi. No i oczywiście
moja więź z Panem Bogiem się pogłębiła. Przez cały okres pobytu nasze obowiązki
były podzielone między wszystkimi uczestnikami. Ja też ochoczo w nich
uczestniczyłam. Kiedy miałam dyżur w kuchni kroiłam i smarowałam chleb i
robiłam kanapki na śniadanie i kolację.
Kiedy miałam dyżur w czasie obiadu akurat były w planie kotlety schabowe, i ja
właśnie byłam za nie odpowiedzialna. Moje zadanie wykonałam podobno dobrze, bo
dostałam pochwałę od kucharki. Miałam wówczas czternaście lat i prawie żadnego
doświadczenia w gotowaniu, bo stołowałam się u zakonnic. Jedzenie jak się domyślacie
mieliśmy z darów: margarynę, ser topiony, ser żółty, mielonkę i dżem o różnych
smakach. Śpiewaliśmy nawet taką piosenkę: dżem rano i wieczorem. Dżem w piątek
i we wtorek. Dżem ciągle mi się śni. Jemy wszyscy: ja i ty i my i wy i oni. Chleb mieliśmy z Rajchu jak to mówią
Ślązacy. Był pakowany w torebki celofanowe i nasączony octem. Proszę sobie
wyobrazić kwaśny chleb z mielonką, serem topionym, serem żółtym, czy wreszcie dżemem,
którego mieliśmy jak się domyślacie najczęściej. To było bardzo trudne
doświadczenie, które nigdy nie wymaże się z mojej pamięci. Nawet teraz jak to
piszę to czuję na podniebieniu ten niezbyt miły smak w kanapce. Kiedyś zakupiono
kilkanaście bochenków chleba na cały dzień, żebyśmy tak świętowali niedzielę. To
kanapki tak nam smakowały, że wzięliśmy gitarę i żeby to uczcić tańczyliśmy i
śpiewaliśmy z radości, że mamy takie dobre jedzenie. A gdyby wtedy ktoś nam
przyniósł chleb dobry, lub chleb przyszłości, czy pakowany chleb wileński. A już
nie mówię o chlebie orkiszowym na wagę z Nowej Piekarni to byśmy go po rękach
całowali. Nie tylko Nowa Piekarnia tak o nas teraz dba i ty możesz zadbać w
swoim domu, żeby na stole leżał chleb dobry pełen dodatków. Znalazłam w
internecie dobry przepis i pragnę zaprosić do upieczenia tego zdrowego i bardzo
smacznego chlebka.
Chleb pszenno
żytni na zakwasie.
Składniki potrzebne do przygotowania chleba
Podaję składniki wersji podstawowej, jednak polecam
eksperymenty. Chleb ten ma chrupiącą skórkę i mięciutkie wnętrze. Dlatego
rewelacyjnie sprawdzają się dodatki w postaci całych migdałów lub orzechów
laskowych. Dobrze pasują wszelkiego rodzaju pestki (np. dynia, słonecznik), lub
płatki owsiane. Warto też poeksperymentować z różnymi rodzajami mąki.
- 1-2 łyżki dokarmionego 12 godzin wcześniej zakwasu (wcześniej zrób zakwas, a przepis znajdziesz w internecie)
- 350 g mąki żytniej (najlepiej takiej przeznaczonej do pieczenia chleba)
- 200 g mąki pszennej
- 350 ml wody
- półtorej łyżeczki soli (ok. 9 g)
Przygotowanie chleba na zakwasie
- Zaczynam zawsze od dokarmienia zakwasu i odstawienia go na 12 godzin w ciepłe miejsce.
- Dwie łyżki tak przygotowanego zakwasu dodaję do 150 g mąki żytniej i 150 ml wody, mieszam te składniki i odstawiam na ok. 18 godzin – tak powstaje zaczyn.
- Po tych 18 godzinach do zaczynu dodaję wszystkie pozostałe składniki i mieszam dość dokładnie przy pomocy łyżki.
- Do wymieszanego ciasta opcjonalnie dodaję dodatki (np. orzechy) i jeszcze raz je mieszam.
- Następnie ciasto przekładam do wysmarowanej tłuszczem i obsypanej otrębami, bułką tartą lub odrobiną kaszy manny keksówki (forma o długości ok. 30cm).
- Tak przygotowane ciasto przykrywam ściereczką lub folią i odstawiam do wyrośnięcia na ok. 5 godzin aby wyrosło i mniej więcej podwoiło swoją objętość (bywa że chleb podwaja swoją objętość w 2-3 godziny).
- Chleb wstawiam do zimnego piekarnika, który nastawiam na temp. 220 st. C. (grzałka górna i dolna) i piekę przez 60 minut. WAŻNE: Kiedy chleb zacznie się zbytnio rumienić, a zostało jeszcze sporo czasu, zmniejszam temperaturę o 10-20 st. C, przykrywam bochenek folią aluminiową i tak dopiekam aż do czasu upłynięcia 60 minut.
- Upieczony chleb od razu wyjmuję z formy i studzę go na kratce. Zawsze nie możemy się doczekać na pierwszy kęs i zajadamy jeszcze lekko ciepłą piętkę z masłem! :-)
Komentarze
Prześlij komentarz