Skoro już jesteśmy przy historiach z przymrużeniem oka,
to ja również taką posiadam. Otóż przyśnił mi się pobyt na weselu w Łukowie.
Państwo młodzi zaprosili na nie kilkaset osób, co już na dzień dobry
zapowiadało niezwykle huczną zabawę. I tak w rzeczywistości było.
Dobrzy ludzie, co tam się działo!
Jedzą, piją, lulki
palą,
Tańce, hulanka,
swawola;
Ledwie karczmy nie
rozwalą,
Cha, cha, chi, chi,
hejza, hola.
Jedzenie, picie i zabawa są ze sobą ściśle powiązane.
Trzeba przecież dobrze zjeść, by mieć siłę na całonocną hulankę. I o to zadbała
Nowa Piekarnia z Łukowa, która na zamówienie nowożeńców dostarczała ogromne
ilości pożywienia. Dostawcze samochody kursowały w jedną i drugą stronę,
dowożąc smakowite pieczywo, ciasta i inne ciepłe bądź zimne przekąski.
Wszystko zaczęło się od chleba weselnego, bez którego porządny
ślub odbyć się nie może. Chleb weselny dostarczony z Nowej Piekarni wprawił
wszystkich w ogromny zachwyt. Był pięknie zdobiony, miał złocistą i chrupiącą
skórkę, no i ten smak, po prostu cudo.
Ale to nie koniec pieczywa. Był też chleb żytni, chleb razowy ze
słonecznikiem i w sam raz na taką okazję chleb młodości. Oprócz tradycyjnego
dania obiadowego, na talerzach można było dostrzec wiele wspaniałych przekąsek
– zakąsek. O wędlinach nie wspomnę, bo to oczywistość. Za to największą
popularnością cieszył się cebularz, pieróg z kapustą na ciepło i rożek z pieczarkami.
No i do tego czerwony barszczyk.
A co ze słodkościami? Oj, czegoż tam nie było!. Zacznę
od tego, że na początku imprezy pojawił się wspaniały tort weselny autorstwa mistrzów
cukiernictwa z Nowej Piekarni. A później to już tyle, ile tylko dusza zapragnie
– biszkopt z wiśnią, ciasto cyganeczka, ciasto łasuch no i po północy cycki
murzynki. Były też różne napoje…
I w tym momencie
trrrrr, zadzwonił mi budzik. Nie było już tańców, śpiewów i pysznego jedzenia.
W chlebaku były tylko dwie bułki kajzerki, a w lodówce dżem i kawałek żółtego
sera.
Komentarze
Prześlij komentarz