Zdarzenie, o
którym chcę teraz opowiedzieć miało miejsce kilka lat temu na Ukrainie. Ksiądz
Artur został przydzielony do pracy duszpasterskiej w Hersonie to jest w delcie
Dniepru i Morza Czarnego – niedaleko Krymu. Sytuacja jaką tam zastał była bardzo
opłakana. Komuniści z kościoła katolickiego zrobili kino, likwidując wierze
kościoła. W tym właśnie kinie powstała później świetlica dla dzieci, gdzie codziennie się
spotykały. Dzieci mogły tam odrobić lekcje i zjeść ciepły posiłek. Siostry,
które później przyjechały do pomocy księdzu gotowały posiłki, piekły ciasta,
odwiedzały chorych w Hospicjum, lub odwiedzały dzieci w pobliskim sierocińcu.
Jedzenie w tym sierocińcu było bardzo kiepskie więc jak coś przyniosły to znikało
w okamgnieniu, bo to takie małe łasuchy.
Raz przed Świętami upiekły i przyniosły Ciasto „Murzynek”. Dla nas to średniej
jakości ciasto, a dla nich było to ciasto „Łasuch” bo zajadały się nim i
mówiły, że to taka pychotka. Siostry piekły też chleb razowy ze słonecznikiem,
bo wszystkiego w tym miasteczku brakowało. Szkoda, że pysznego chleba z Nowej
Piekarni tam nie było, bo dzieci czuły by się jak w raju. Chciała bym Państwu
zaprezentować bardzo dobry przepis mojej koleżanki Lenki na ciasto „Murzynek”. Może Pani – Pan ma w
domu takie właśnie małe łasuchy, które
czekają na słodkości?
Murzynek
1 i 1/2 szk. cukru
1/2 szklanki wody1 masło (może być roślinne)
4 łyżki kakao
Wymieszać składniki i
zagotować
Jak wystygnie dodać
4 żółtka2 szklanki mąki
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki oleju
Wylać na blachę wysmarowaną masłem i posypaną lekko tartą
bułką (dużą keksówkę) piec, piec ok. 40 min w 180 st. Sprawdzić patyczkiem czy
jest suchy.
Sama też uwielbiam "Murzynka" i często go piekę, bo jestem okropnym łasuchem. Nigdy nie robiłam ciasta "Pychotki", ani ciasta "Krówka". Nie odważyłam się też upiec chleba razowego ze słonecznikiem, ani chleba żytniego z lnem. Ciasto "Murzynek" mogła bym upiec w każdej chwili, bo przepis mam w głowie.
Do garnka wkładam 1 margarynę, półtorej szklanki cukru, 3 łyżki stołowe kakao i pół szklanki wody. To wszystko zagotowuję i odstawiam do ostudzenia. Kiedy się ostudzi wsypuję 3 szklanki mąki tortowej, cukier waniliowy, 1 łyżeczka proszku do pieczenia. Te wszystkie składniki mieszam, a na końcu dodaję 4 ubite jajka i powoli łącze to z resztą składników. Do mniejszego naczynia wsypuję rodzynki i zalewam gorącą wodą. Jak ostygną odsączam wodę i napęczniałe, słodziutkie wsypuję do ciasta. Potem wlewam do mojego sędziwego prodziża i piekę 1 godzinę. A potem pałaszuję, aż mi się uszy trzęsą tak lubię to ciasto.
Sama też uwielbiam "Murzynka" i często go piekę, bo jestem okropnym łasuchem. Nigdy nie robiłam ciasta "Pychotki", ani ciasta "Krówka". Nie odważyłam się też upiec chleba razowego ze słonecznikiem, ani chleba żytniego z lnem. Ciasto "Murzynek" mogła bym upiec w każdej chwili, bo przepis mam w głowie.
Do garnka wkładam 1 margarynę, półtorej szklanki cukru, 3 łyżki stołowe kakao i pół szklanki wody. To wszystko zagotowuję i odstawiam do ostudzenia. Kiedy się ostudzi wsypuję 3 szklanki mąki tortowej, cukier waniliowy, 1 łyżeczka proszku do pieczenia. Te wszystkie składniki mieszam, a na końcu dodaję 4 ubite jajka i powoli łącze to z resztą składników. Do mniejszego naczynia wsypuję rodzynki i zalewam gorącą wodą. Jak ostygną odsączam wodę i napęczniałe, słodziutkie wsypuję do ciasta. Potem wlewam do mojego sędziwego prodziża i piekę 1 godzinę. A potem pałaszuję, aż mi się uszy trzęsą tak lubię to ciasto.
Komentarze
Prześlij komentarz